Stosowana przez nas metoda gry byla nader oryginalna i stosunkowo malo kosztowna, polegala bowiem na tym, zeby nie stawia'c. Przeczekiwa'c kilka albo kilkana'scie obrot'ow kola i na nosa, na dusze, na instynkt oraz inne nadprzyrodzone elementy wylapywa'c numer akurat wtedy, kiedy wychodzil. Nos, dusza i instynkt, nie zawsze stawaly na wysoko'sci zadania i przewaznie numer wychodzil bez naszego udzialu. Wpedzalo nas to w rozstr'oj nerwowy, ale za to wypadalo niedrogo. Niekiedy za's sie udawalo, przynoszac imponujace zyski.
— Sluchaj, do licha, co m'owie (
— Tez tam (
— Kt'oredy (
— Aha (
— A przedtem byle's na tarasie (
— Aha (
— Majatek strace na ta idiotyczna trzynastke (
— Wszyscy (
— Jacy wszyscy (
— Sluchaj, do licha, co m'owie! — zniecierpliwilam sie. — Skoro nie ty, to powiedz mi, wtedy, kiedy policja wychodzila i wszyscy polecieli sie zegna'c, to gdzie ty byle's?
— Tez tam. Polecialem sie pozegna'c.
— Kt'oredy? Dookola domu?
— Aha. Teraz bede przeczekiwal czw'orke.
— A przedtem byle's na tarasie?
— Aha.
— Majatek strace na ta idiotyczna trzynastke… I kto tam jeszcze byl?
— Wszyscy. Postawi'c teraz?…Nie, jeszcze przeczekam.
— Jacy wszyscy? Przypomnij sobie…No, jest!
— Trzyna'scie, osiem koron (
— Za sz'ostym razem wyszla (
— Kogo (
— Nie wiem, wla'snie ciebie pytam (
— Henryk i Ewa i Leszek (
— Elzbieta byla w kuchni (
— Trzyna'scie, osiem koron — powiedzial krupier.
— Za sz'ostym razem wyszla, stawiam. Przeczekaj te czw'orke. Wszyscy, to znaczy kto? Bo kogo's musialo nie by'c?
— Kogo? — zainteresowal sie Pawel.
— Nie wiem, wla'snie ciebie pytam. Przypomnij sobie, kto byl.
— Henryk i Ewa, I Leszek. I gliny sie krecily, Alicje tez widzialem. Wla'sciwie wszyscy byli, tylko kazdy wchodzil i wychodzil. Aha, Elzbiety nie widzialem.
— Elzbieta byla w kuchni. A nie widziale's, kto wyszedl z domu tamtymi drugimi drzwiami? Kolo furtki? Uwazaj na te czw'orke!